Najdłuższy rozdział, który do tej pory napisałam *^*
Dedykuję ten rozdział Weronice Łacheckiej!
*Bella Thorne*
Zapłakana rzuciłam się na łóżko. Jak on mógł!? Jak?
Myślałam, że mnie kocha. Jednak dla niego liczyła się tylko ta przeklęta Laura. Jednak z nią to ja nie mam szans.
Co teraz oznacza życie?
Miłość?
Przyjaźń?
Nienawiść?
A może nic nie oznacza?
Tak, życie to nic.
A czemu się nad sobą pastwię? To tylko przypadkowy debil. Nie ma sensu nad nim tyle myśleć. Tylko marnuję swój cenny, a nawet bardzo cenny czas. Hah, dzwonek na pierwszą normalną lekcję w tym semestrze. Zgaduję... Lekcja organizacyjna czy zwykła? Pewnie matma.
Otrząsnęłam się, wyszłam z pokoju, biorąc zeszyt i długopis. Pewnie będą teraz przydatne. Zbiegłam po schodach. Trochę zajęło mi szukanie klasy numer dziewiętnaście. Trochę ich szczerze powiedziawszy to było.
*Ross Lynch*
Gdy tylko odnalazłem klasę, zająłem wolne miejsce z tyłu. Na samym tyle. Tam zawsze było najbardziej bezpiecznie. Laura weszła zaraz po mnie. Udawałem, że jej nie widzę, położyłem zeszyt na ławce. Jednak ona nie usiadła obok mnie, tylko z jakąś blondynką.
Nawet ładna. Nie, Ross, przestań. Teraz jest Laura. Nie obchodzi cię ta nieznajoma - jak miło czasem porozmawiać z samym sobą.
Nie zauważyłem, jak obok mnie usiadł Austin.
- Hej - usłyszałem od niego. - o czym tak myślisz?
- A nad swoim losem - zaśmiałem się lekko.
W tej samej chwili nauczycielka weszła do klasy. Tak, potworna nuda, czas zacząć. Już samo 'dzień dobry' było nudne jak nie wiem.
- Dzisiaj lekcja organizacyjna - wyjaśniła z grymasem na twarzy nauczycielka.
Sam wyraz jej twarzy mówił 'hej, gryzę' czy coś takiego.
Wygląda jak kryminalistka - zaśmiałem się w duchu.
- Ross - usłyszałem jak Austin do mnie mówi - jak myślisz?
- Ale o czym? - zmarszczyłem brwi.
- O planie godzin - wywrócił oczami.
- Jeszcze na niego nawet nie patrzyłem.
Brunet podał mi poszarpany skrawek papieru. Przeważała muzyka.
A jak inaczej? Nie umiałem oceniać niczego, czy jest to dobre czy złe.
To jak mam ocenić plan?
- Iiii? - zaśmiał się brunet.
*Riker Lynch*
Popatrzyłem na zegar. Minęła już zaledwie połowa dnia - 13.17. Teraz tylko czekać do 19.30. Umówiłem się z niewiastą o imieniu Vanessa. Hah, może być ciekawie.
- Riker - usłyszałem za sobą głos Rydel.
- Co się stało? - zapytałem zdziwiony. Była dość smutna.
- Boję się o zespół. Myślałam nad tym z Rocky'im i chyba... emm... jakby go zawiesimy.
- Dlaczego!? - wykrzyknąłem.
- Coraz mniej osób kupuje płyty. Media ogólnie o nas nie piszą. Zespół zaznał końca - usłyszałem głos Rocky'ego, gdy schodził po schodach.
Byłem zawiedziony. Ogólnie nie za bardzo wiedziałem co to znaczy 'zawiesić'. Chyba chcieli użyć słowa 'usunąć' czy coś w tym stylu.
***
Nie wiedziałem co mam ubrać na spotkanie, a tak naprawdę to randkę z Vanessą. W co ona będzie ubrana? Nie mogę przesadzić z tą... no... jak to się mówi... elegancją? Tak to się mówi? Gdzie jest słownik? Hah, o czym ja rozmyślam... Zaśmiałem się cicho z siebie. Ciekawe skąd się biorą we mnie takie myśli... Boże, skupię się teraz nad tym co mam ubrać. Tak, tak będzie najlepiej. Zajrzałem do szafy. No, trudny wybór...
*Laura Marano*
Ross co chwilę na mnie spoglądał. Nie wiedziałam co robić. Nie wiedziałam czy naprawdę jestem w nim zakochana - nie chcę tutaj nikogo ranić.
Może mam mu powiedzieć, że potrzebuję... czasu? Nie, to będzie głupie. Też tak samo będzie głupio brzmieć. I co sobie o mnie pomyśli? Po prostu nic mu nie powiem... tak.
Zobaczyłam jak na ziemi leży papier zwinięty w kulkę, a Ross się we mnie wgapia.
- Przeczytaj - usłyszałam od niego.
Wzięłam papier po czym go rozwinęłam.
''Spotkajmy się po szkole w parku.''
*Vanessa Marano*
Otworzyłam szafę. Kompletnie nie miałam pojęcia co ubrać.
Zadzwonię do Riker'a. Hah, głupia ja. Jednak to zrobię.
Chwyciłam telefon i wykręciłam numer do Lynch'ów. Na szczęście odebrał Riker:
- Halo? Van?
- Hej, może to głupie... ale... nie wiem w co się ubrać.
- Ja mam ten sam kłopot.
Można było wyczuć, że się teraz uśmiecha.
- Halo? Riker? - zmarszczyłam brwi.
- Jestem, jestem.
- To jak? Bardziej elegancko czy emmm... bardziej codziennie?
- Jak tobie lepiej - westchnął.
- To codziennie. Oczywiście jeśli tobie będzie dobrze.
- Przystosuję się do ciebie.
- To tak samo ja mogę się przystosować...
- Zostajemy przy twoim. Na codziennie.
- Okej. Pa.
Po tych słowach rozłączyłam się i zaczęłam się ubierać. Wybrałam taki zestawik:
Teraz tylko czekać aż przyjdzie Riker…
*Ross Lynch*
Laura uśmiechnęła się do mnie.
To dobry znak… chyba.
Odwzajemniłem uśmiech. Chciałem… sam nie wiedziałem o tym co w tej chwili pragnę. Chyba nawet niczego.
Kompletnie niczego.
Gdy lekcja się skończyła, a potem wszystkie inne szybko przeleciały, udałem się do parku - do umówionego miejsca.
Laura siedziała na ławce i coś robiła na telefonie.
Tja, chyba jak zawsze...
Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się oraz odłożyła smartfona.
- Hej - przywitałem się.
- Cześć - odparła z lekkim uśmiechem.
Usiadłem na ławce.
Jakby jej to powiedzieć? Nie kocham cię już? Tsa, jak głupio to będzie brzmiało... A może... Nie.
- Ross? - uśmiechnęła się do mnie - o czym myślisz?
Dlaczego w s z y s c y muszą się o to mnie pytać!? Jakby nie mieli o co innego…
- O niczym - burknąłem.
- Czy napewno wszystko dobrze? - zmarszczyła brwi.
- Jak najbardziej.
- Mhhh - usłyszałem od niej.
- Musimy się rozstać - walnąłem prosto z mostu - przez szkołę. Oboje musimy się na niej skupić.
Odbiegła.
Ona jest żałosna...
Ruszyłem w stronę klubu tanecznego. Bez problemu ochroniarz mnie wpuścił.
Wszędzie rozlegała się muzyka. Usiadłem przy wolnym stoliku.
- Co taki seksowny chłopak jak ty nie tańczy tylko pije piwo? - usłyszałem od jakiejś dziewczyny.
Odwróciłem się.
Teraz mogę sobie chwilę foflirtować.
Zrobiłem uwodzicielski uśmiech.
Zaraz… czy to nie jest ta Maia!?
- Jak masz na imię? - zapytałem wstając i przybliżając się do niej.
- Maia - uśmiechnęła się.
Miała na sobie obcisłe, krótkie shorty i bluzkę, odkrywającą brzuch.
I tak jej widać wszystko pod tym.
Rzeczywiście - przez bluzkę prześwitywał biustonosz, a przez to był widoczny kawałek piersi.
A ona dobrze o tym wie.
- Czy ty przypadkiem nie jesteś Ross? Najseksowniejszy chłopak w szkole? - zaśmiała się.
- No bez przesady - Odwzajemniłem uśmiech.
- Wszystkie dziewczyny na ciebie lecą - zaczęła się bawić moją bluzką - w tym gronie jestem ja.
- Tak? - zaśmiałem się.
Przycisnąłem ją do siebie, aby nasze ciała przylegały do siebie.
- Jak miło, że też lecę na najseksowniejszą dziewczynę w szkole - uśmiechnąłem się po czym zacząłem całować jej usta.
Maia przyciągnęła mnie jeszcze bardziej do siebie.
- Kochasz mnie? - zapytała robiąc oczka 'grzecznej dziewczynki'.
- A czy ty kochasz mnie? - ponownie pocałowałem jej usta.
- Oczywiście - zaśmiała się.
Tym razem ona pocałowała mnie. I tak to trwało nie wiadomo ile - ona namiętnie mnie całowała, a ja tak samo oddawałem pocałunki. W końcu zaczęło się ściemniać.
- Muszę już iść - próbowałem przekrzyczeć muzykę.
- To ja też pójdę - uśmiechnęła się.
Poszliśmy w ciemnościach.
- Tylko o niczym Laurze i Belli nie mów - odparłem z uśmiechem.
- Dlaczego?
- Obraziłyby się na ciebie - stanąłem przed nią i znowu ją pocałowałem.
Dziwne, ale nie czułem do niej tego samego, co to Laury.
Kochasz ją - próbowałem sobie wmówić.
Dalej szliśmy w ciszy. Szkoda, że trzeba tam wrócić o dwudziestej drugiej. Popatrzyłem na zegarek.
Dopiero dwudziesta.
- Może jeszcze gdzieś się urwiemy? - usłyszałem od Mai.
Miałem ją zapytać o to samo...
======
Hej! Jak się podobał ten rozdział? (:
Szczerze - łapka mnie boli od pisania. Pulsuje z bólu o:
Zauważyłam, że wszystkie blogi mają coraz mniej komentarzy podczas roku szkolnego. Prosiłabym aby każdy, kto tutaj był napisał nawet przy anonimowym coś w stylu 'Super'. Dla was to chwila, a dla mnie to uśmiech i chęć do kontynuowania tej historii. Pewnie to co teraz piszę, w niczym nie pomoże, ale zawsze warto próbować.
Rozdział jak jest napisane na samej górze, dedykuję Weronice Łacheckiej ;3
Pozdrawiam i proszę o komentarze!